Marcin Grabowski scenarzysta filmowy i telewizyjny
(Warszawa, 1980) jest absolwentem INP UW, studiował na Europäische Universität Viadrina, w Laboratorium Reportażu i w Studium Scenariuszowym PWSFTViT. W Laboratorium Dramatu – scena „Przodownik“ - pracował jako inspicjent i asystent reżysera. Pracę scenarzysty rozpoczął w 2005 roku. Tworzy scenariusze filmowe i telewizyjne, zajmuje się konsultacją scenariuszową. Prowadzi konwersatorium scenariopisarskie w Krakowskiej Szkole Filmowej im. Wojciecha Jerzego Hasa. Należy do Koła Scenarzystów SFP, Gildii Scenarzystów i do Polskiego Związku Działkowców.Każdy człowiek, czy tego chce czy nie, opowiada sobą i swoim życiem jakąś historię. Z tym że próby wymyślenia swojego życia są o wiele trudniejsze, niż wymyślenie historyjki na jego temat. Przede wszystkim z tego powodu, że życie ma inną gęstość, niż historyjka.
Ludzie noszą w sobie i opowiadają genialne historie, potrafią je też wymyślać. Wymyślanie daje siłę i radość. Trudności pojawiają się dopiero wtedy, kiedy to, co wymyślone, trzeba zapisać. Sam pomysł nie wystarczy. Należy go jeszcze opracować, tzn. urzeczywistnić za pomocą warsztatu.
Tam, gdzie nie ma słowa, nie ma rzeczy. Gdzie nie ma konfliktu, nie ma też dramaturgii. Żeby opowiedzieć w scenariuszu to, co wymyślone w głowie, potrzeba słów, opisów, dialogów, scen i struktur dramaturgicznych, powołujących do życia historię a z nią jakiś świat, ludzi, jakieś obrazy i emocje. Fachu uczyłem się od ludzi faktycznie doświadczonych. I nadal się uczę.
Są różne szkoły dobrego opowiadania. Dla mnie jedynym przepisem na dobrą historię i jedynym jej probieżem jest szczerość. Szczerość, jedynie szczerość i tylko ona. Niech żyją próby szczerości – próby wolności! Niech żyje postulat autentyczności! Dobre rady jowialnych wujaszków pisarzy, jakoby należało pisać z perspektywy człowieka, który za godzinę stanie przed plutonem egzekucyjnym traktuję z przymrużeniem oka. Perspektywa żołnierza, który za godzinę rozstrzela skazańca, może być równie ciekawa.
Papier jest cierpliwy – ludzie dużo mniej. Dlatego staram się pisać przemawiając do doświadczenia odbiorcy, staram się zaskakiwać. Opowiadam człowiekiem i jego przestrzenią, nie przedkładam patetycznej intencji nad solidność wykonania, wystrzegam się symboliki i alegorii, popisuję ile wlezie, ale jak jest na to miejsce i odpowiedni czas. Własnym i cudzym potknięciom, błędom i sukcesom przypatruję się krytycznym okiem. Miarę biorę z człowieka, a nie z książek czy filmów.
Dla mnie dobry scenarzysta czy pisarz, muzyk, tancerz, fotograf, czy inny opowiadacz, to ktoś taki, kto buduje ze mną więź, wciąga w swój świat i pokazuje Tajemnicę, marny zaś nie umie tego dokonać. Umiejętność przekłada się na efekt. Marny opowiadacz zostawia w duszy ludzkiej zło i brzydotę, dobry zaś sieje dobro w duszach ludzkich i zbiera z nich stokrotny plon. Nie piszę tego jako scenarzysta, ale jako czytelnik, odbiorca, widz.